Strona:PL Doyle - Mumia zmartwychwstała.pdf/29

Ta strona została uwierzytelniona.

rzam unikać go o ile możliwe najwięcej i dlatego przeprowadzam się do tej willi.
— Niebezpiecznem? Co pan chce przez to powiedzieć?
— Ach właśnie tego nie mogę powiedzieć. Ale proszę usłuchać mojej rady i zmienić pokój. Pokłóciliśmy się dzisiaj ostatecznie. Musiał pan nawet coś z tego usłyszeć, gdyż schodził pan właśnie po schodach.
— Widziałem kolego, że byłeś zupełnie wyprowadzony z równowagi.
— Ach Smith, ten Bellingham to straszny człowiek!... Tyle tylko mogę powiedzieć. Powziąłem pewne wątpliwości co do niego od owej nocy, kiedy to zemdlał i kiedy razem byliśmy w jego pokoju. A dzisiaj powiedział mi pewne rzeczy, które posłyszawszy zdębiałem poprostu, skamieniałem z przerażenia!... Z tego powodu przyszło między nami do gwałtownej kłótni i ostatecznego zerwania. Nie jestem świętoszkiem, ale jestem synem pastora i mam to przekonanie, że są pewne rzeczy, które się powinno pozostawić w spokoju. Dziękuję tylko Bogu, że odkryłem to wszystko zanim jeszcze nie jest zapóźno. Bo on przecież żeniąc się z moją siostrą, miał wejść do naszej rodziny.
— Wszystko to bardzo pięknie, mój Lee — rzekł sucho Smith. — Mówisz jednak zadużo, nie mówiąc jednak dosyć. A teraz ja wypowiem moje zdanie: W takim wypadku, gdzie istnieją istotne powody do udzielenia poważnych ostrzeżeń, to nie istnieje przyrzeczenie wiążące. Jeżeli zobaczę, że jakiś łotr zamierza wysadzić dom w powietrze, nic nie powstrzyma mnie od tego, by mu przeszkodzić.
— Ależ ja mu nie mogę przeszkodzić i nie mogę zrobić nic jak tylko ostrzec pana...
— Nie mówiąc mi przed czem mnie pan przestzega?
— Przed Bellinghamem.
— Ależ to dziecinada. Dlaczegóżbym miał się