Strona:PL Doyle - Mumia zmartwychwstała.pdf/32

Ta strona została uwierzytelniona.

sno, że Smith mógł rozróżnić wzrokiem różne szczegóły. Pokój ten był zupełnie taki sam, jakim go widział poprzednim razem. Fryz z bóstw o głowach zwierzęcych, krokodyl zawieszony u sufitu, stół pokryty gazetami i suchemi liśćmi.
Sarkofag mumji wsparty był o mur, ale mumji w nim nie było. Pozatem żaden ślad nie wskazywał, aby ten pokój zamieszkiwał jakiś drugi lokator. Smith sądził zatem, że był niesprawiedliwym w stosunku do Bellinghama. Gdyby ten człowiek miał do ukrycia jakąś tajemnicę, wówczas nie pozostawiałby drzwi otwartych, pozwalając wejść do pokoju pierwszemu lepszemu.
Na schodach spiralnych ciemno było jak w studni. Więc Smith schodził powoli, po wyszczerbionych stopniach, gdy nagle doznał wrażenia, że coś przechodzi koło niego w ciemnościach. Posłyszał jakiś lekki szelest, poczuł jakiś słaby pęd powietrza, lekkie dotknięcie jego łokcia i to tak lekkie, że nie mógł być pewnym, czy nie było złudzeniem. Zatrzymał się i zaczął nadsłuchiwać, ale wiatr huczał w rynnach i nie można było nic więcej posłyszeć.
— Czy to wy Styles? — zawołał.
Żadnej odpowedzi. Wokół niego i poza nim panował najzupełniejszy spokój i cisza. Smith wytłumaczył sobie to zjawisko silnym powiewem wiatru, ponieważ w murach starej wieży nie brakło szpar. A jednak byłby przed chwilą przysiągł, że słyszy jakieś kroki koło siebie.
Wyszedł na podwórzec i stał jeszcze przez chwilę, zastanawiając się nad tem, co mogło być powodem owego tajemniczego szelestu, gdy nagle zobaczył biegnącego szybko człowieka.
— Czy to ty Smith?
— Tak jest, to ja Hastie.
— Na miłość Boską chodź prędko. Monkhouse Lee utopił się. Harrington z Kings College przyniósł tę nowinę, doktora niema chwilowo, musisz