Strona:PL Doyle - Mumia zmartwychwstała.pdf/33

Ta strona została uwierzytelniona.

go zastąpić, ale spiesz się. Może on żyje jeszcze, może będzie go można uratować.
— Czy macie „brandy“?
— Nie.
— W takim razei wezmę ze sobą trochę. Mam u siebie całą butelkę.
Smith w ciemnościach powrócił do swego mieszkania, idąc po schodach prawie, że na czworakach, wziął butelkę i zbiegł na dół. W chwili, gdy przechodził obok pokoju Bellinghama, zobaczył coś takiego, co go przykuło do ziemi. Drzwi, które zamknął za sobą były obecnie otwarte, a nawprost niego w mdłem świetle lampy widniał oparty o ścianę sarkofag mumji.
Kilka minut temu wstecz sarkofag ten był próżny, na co medyk mógł przysiąc.
A jednak obecnie sarkofag zawierał groźne ciało z jej czarnem zrogowaciałem obliczem, zwróconem nawprost drzwi. Mumja trwała bez ruchu i bez życia, ale medykowi, gdy tak na nią patrzał wydało się, że jakaś iskierka ukryta życia drga w niej, że jakiś błysk zaledwie dostrzegalny świadomości świeci w tych małych oczach, w głębi czarnych orbit.
Był do tego stopnia ogłuszony i wzburzony, że zapomniał o swem zadaniu i stał, patrząc na to straszliwe oblicze, gdy nagle głos przyjaciela, idący ku niemu z dołu przywrócił mu przytomność.
— Chodźże Smith, — wołał Hastie — przecież tu chodzi o śmierć, albo życie — wiesz przecież o tem, spiesz się!...
— Biegnijmy więc!...
Puścili się pędem wśród ciemności. Ciężko dysząc ze zmęczenia przybyli do małej willi na brzegu rzeki.
Monkhouse Lee ociekając wodą, leżał na kanapie. Jego czarne włosy oblepione były wodorostami, na wargach barwy ołowiu widniały strzępy białej piany. Obok topielca klęczał kolega jego