Strona:PL Doyle - Mumia zmartwychwstała.pdf/35

Ta strona została uwierzytelniona.

— Cóż się zatem stało?
— Wrzucono mnie do wody. Znajdowałem się niedaleko brzegu, gdy nagle coś poza mną podniosło mnie jak piórko i rzuciło do wody. Nie słyszałem nic i nic nie widziałem, ale wiem doskonale co to było.
— I ja wiem również — szepnął Smith.
Lee rzucił mu spojrzenie zdumione.
— Więc dowiedziałeś się kolego — rzekł. — Czy pamiętacie o radzie jakiej wam udzieliłem?
— Tak jest i zaczynam mniemać, że powinienem pójść za tą radą.
— Niechże mnie djabli porwą, jeżeli rozumiem cośkolwiek z tego, co mówicie, przyjaciele — rzekł Hastie. — Sądzę jednak, że Lee powinien położyć się do łóżka. O przyczynach wypadku będziemy mieli dosyć czasu mówić później, kiedy nasz przyjaciel trochę się wzmocni. Sądzę Smith, że możemy go już pozostawić samego. Wracam do kolegjum, a jeżeli ty idziesz także w tym kierunku, możemy po drodze porozmawiać.
Nie rozmawiali jednak wiele w czasie drogi, ponieważ umysł Smitha zanadto był zajęty wypadkami ubiegłego wieczoru.
Fakt nieobecności mumji w pokoju jego sąsiada, tajemnicze widmowe kroki, które słyszał tuż koło siebie na schodach i ten niewytłumaczony powrót mumji — potem napad, którego Lee padł ofiarą, napad, który nastąpił tak szybko po kłótni pomiędzy młodym studentem a jego niedoszłym szwagrem. Wszystkie te liczne drobne szczegóły jednoczyły się w jego umyśle w pewną całość, w pewien łańcuch powiązanych wydarzeń, których pierwsze ogniwo kryło się w pokoju Bellinghama.
Nieokreślone, fantastyczne podejrzenie ukształtowało się nagle jako coś prawie pewnego i groźnego.
A jednak to coś monstrualnego, niezrozumiałego, przekraczającego granice wszelkiej wiedzy ludzkiej!...