Strona:PL Doyle - Pamiętniki Holmsa, słynnego ajenta londyńskiego, T1.pdf/112

Ta strona została uwierzytelniona.
– 108 –

— Należało by dać znać policyi, — rzekł po chwili, — przedtem atoli chciałbym rzecz wyświetlić.
— Nic a nic z tego nie rozumiem, — rzekł Pickroft, potrząsając głową, — po co im trzeba było sprowadzać mnie tutaj i wplątywać w jakąś dziwną kabałę?
— A dla mnie to wszystko bardzo jasne, — odrzekł Holms, — jednego tylko nie pojmuję, co go popchnęło do targnięcia się na własne życie?
— Jakto? więc reszta całkiem dla pana zrozumiała?
— Przypuszczam, że tak. A ty co powiesz o tem, Watsonie?
Wzruszyłem ramionami.
— Jedno tylko mogę powiedzieć, — odrzekłem, — że nic a nic nie rozumiem.
— Jeżeli zastanowisz się trochę, dojdziesz, że wszystko tu zdąża do jednego celu.
— Ale — do jakiego?
— Cała rzecz oparta na dwu głównych czynach. Pierwszy: zmuszenie Pickrofta do napisania deklaracyi, że pragnie objąć posadę w owem fikcyjnem Towarzystwie Francuzko-Sródziemno-Hardwardskiem. Czyż nie domyślasz się, na co im to było potrzebne?
— Przyznam ci się, że nic jeszcze nie rozumiem.