Strona:PL Doyle - Pamiętniki Holmsa, słynnego ajenta londyńskiego, T1.pdf/121

Ta strona została uwierzytelniona.
Stały pacyent.

Był dżdżysty dzień wrześniowy. Sztory w naszym pokoju były do połowy spuszczone. Holms leżał zwinięty na kanapie i po raz, nie wiem już który, odczytywał list, który otrzymał ranną pocztą. Od upału prawie omdlewał. Ja czułem się znacznie rzeźwiejszy, a to dzięki mej kilkoletniej służbie w Indyach, która mnie przyzwyczaiła do znacznie większych upałów. Gazeta, którą-m czytał, nie była ciekawą. Parlament święcił ferye. Znajomi się rozjechali, a i mnie ciągnęło gdzieś do lasu, czy na brzeg morski. Atoli warunki pieniężne tak się złożyły, że urzeczywistnienie tego marzenia musiałem odłożyć na jakiś czas dłuższy. Co się tycze mego towarzysza, nie nęciły go ani las, ani woda; lubił leżeć u siebie w domu, czuć się pośród gwarnej pięciomilionowej ludności i rozwiązywać jakieś tajemnicze, zagmatwane