Strona:PL Doyle - Pamiętniki Holmsa, słynnego ajenta londyńskiego, T1.pdf/123

Ta strona została uwierzytelniona.
– 119 –

— Tak jest, Watsonie! Nie powiedziałeś mi tego otwarcie, lecz wyczytałem to wyraźnie z twoich oczu. Gdym spostrzegł obecnie, żeś odrzucił gazetę i pogrążył się w dumaniu, byłem rad wielce, że mogę śledzić bieg twoich myśli i uwagą w porę dać ci dowód, żem się nie chełpił zbytecznie.
Atoli to oświadczenie ogólne nie zadowoliło mnie całkowicie.
— W utworze, który mi wówczas czytałeś, — rzekłem, — spostrzegacz wyprowadził wnioski z czynności człowieka, którego obserwował; o ile pamiętam, ów potknął się o kupę kamieni, spojrzał do góry w gwiazdy i t. p. Ja zaś siedziałem całkiem bez ruchu w fotelu i, zdaje się, niczem nie nastręczyłem się twojej obserwacyi.
— Jesteś niesprawiedliwy względem siebie. Rysy twarzy wybornie zdradzają myśli człowieka, a ty pod tym względem jesteś okazem doskonałym.
— Chcesz przez to powiedzieć, żeś wyśledził ruch moich myśli z rysów i wyrazu mej twarzy?
— Nie inaczej; osobliwie zaś z wyrazu twych oczu. Prawdopodobnie sam już nie pamiętasz, o czem myślałeś na początku?
— Nie pamiętam, rzeczywiście.
— A więc ja ci powiem. Odrzuciwszy gazetę, — a ruch ten, muszę ci powiedzieć, zwrócił moję uwagę i popchnął do obserwacyi, —