Strona:PL Doyle - Pamiętniki Holmsa, słynnego ajenta londyńskiego, T1.pdf/125

Ta strona została uwierzytelniona.
– 121 –

na myśl cała bezużyteczność tych strat siły i energii. Ręka twa mimowoli spoczęła na twej ranie dawnej, a uśmiech ledwie dostrzegalny zakwitł w kątach ust twoich; dało mi to powód do myślenia, że ten sposób załatwiania spraw międzynarodowych wydał ci się zgoła nierozsądnym. Nie mogłem nie zgodzić się na to z tobą; rad jestem, że moje spostrzeżenia sprawdziły się w rzeczy samej.
— Od a do z — najzupełniej słuszne, — rzekłem na to, — i ja teraz muszę wyznać otwarcie, że jestem wprost zbity z tropu twem jasnowidzeniem.
— Cóż znowu! to — drobiazg — i nie byłbym nawet zwracał twej uwagi na to, gdybyś parę dni temu nie oświadczył się przeciw tej zasadzie. No, ale zdaje się, że się nieco ochłodziło. Możebyśmy się przeszli trochę?
Sprzykrzyło mi się siedzieć w domu i dla tego chętnie zgodziłem się na przechadzkę.
Chodziliśmy blizko trzy godziny po mieście, podczas których dowcipne uwagi Holmsa i jego dar spostrzegawczy rzeczy nowych i ciekawych budziły we mnie zachwyt niekłamany.
Wróciliśmy do domu koło dziesiątej wieczorem. Przed domem naszym stał powóz.
— Aha! widocznie jakiś doktór, — zauważył Holms, — praktyka nie dawna, lecz dosyć liczna. Przyjechał, zdaje się, na poradę do nas; dobrze, żeśmy na czas wrócili.