Strona:PL Doyle - Pamiętniki Holmsa, słynnego ajenta londyńskiego, T1.pdf/133

Ta strona została uwierzytelniona.
– 129 –

Był to niemłody już jegomość, szczupły, wysoki, wyglądu całkiem pospolitego. Natomiast towarzysz jego poprostu olśnił mnie swą powierzchownością. Proszę sobie wyobrazić młodzieńca, z niezmiernie piękną twarzą i z ciałem Herkulesa. Podtrzymywał chorego i pomógł mu dojść do krzesła, okazywał przytem tyle tkliwości i słodyczy, że aż nie licowało to z jego męzką postawą.
— Niech pan wybaczy nam nasze najście, doktorze! — rzekł po angielsku z ledwie dostrzegalnym obcym akcentem, — ale to mój ojciec i niepokoję się wielce stanem jego zdrowia.
Byłem wprost wzruszony jego czułością synowską.
— Może pan zechce być obecnym przy naszej konsultacyi? — zapytałem go.
— Za nic na świecie! — wykrzyknął przestraszony. — Za wiele by mnie to kosztowało. Gdybym zobaczył kiedy mego ojca w chwili ataku, ręczę, że bym tego nie przeżył. Moje nerwy i tak już są stargane. Jeżeli doktór pozwoli, zaczekam w poczekalni, zanim się skończy zbadanie.
Zgodziłem się na to, rzecz prosta, i młodzieniec wyszedł z pokoju. Zająłem się szczegółowem badaniem chorego, robiąc notatki w książce. Nie odznaczał się wielką inteligencyą i dawał czasami odpowiedzi niejasne, niedokładne,