Strona:PL Doyle - Pamiętniki Holmsa, słynnego ajenta londyńskiego, T1.pdf/135

Ta strona została uwierzytelniona.
– 131 –

wrócił wkrótce z przechadzki, nic mu atoli nie wspominałem o tem tajemniczem zdarzeniu, a to prawdę rzekłszy, dla tego, że ostatniemi czasy starałem się mieć z nim jaknajmniej do czynienia.
Myślałem, rzecz prosta, że już nigdy nie ujrzę mego pacyenta, ani jego syna, to też proszę sobie wyobrazić moje zdumienie, gdym dzisiaj o tej samej porze ujrzał ich obydwóch, wchodzących do mego gabinetu.
— Muszę przeprosić pana bardzo, doktorze, za to raptowne zniknięcie, — rozpoczął ojciec.
— Istotnie, wyznaję, żem był bardzo zdziwiony, — powiedziałem.
— Cała rzecz w tem, że kiedy powracam po ataku do przytomności, to nic a nic nie pamiętam z tego, co przedtem było. Ocknąłem się naraz w nieznanym mi pokoju, jak we śnie wyszedłem z domu i znalazłem się, sam nie wiedząc kiedy, na ulicy.
— Ja zaś, — wtrącił syn, — widząc że ojciec wychodzi od pana, mniemałem, że konsultacya skończona; pojechaliśmy tedy do domu i tam dopiero wyjaśniło się to nieporozumienie.
— No, nic się złego nie stało, — rzekłem śmiejąc się, — chociaż wyznaję panom, żem był wielce zdziwiony. Jeżeli pan życzy sobie, możemy obecnie nawiązać naszą konferencyę, która się wtedy tak niefortunnie przerwała.