Strona:PL Doyle - Pamiętniki Holmsa, słynnego ajenta londyńskiego, T1.pdf/162

Ta strona została uwierzytelniona.
– 157 –

sprawę na ostrzu, że dla nas pozostaje jedna tylko ostateczność co do pana. Zaręczam panu, że poznawszy pana ze strony tak świetnych talentów, przykro by mi było uciec się do tej ostateczności. Pan się śmiejesz, panie Holms, ja jednak zapewniam pana, że mówię to na seryo.
— Niebezpieczeństwo jest nieodłączną cząstką mego powołania! — rzekłem mu na to.
— To, co panu grozi, nie jest niebezpieczeństwem, lecz najpewniejszą zagładą. Stanąłeś pan na drodze nie jednej jakiejś osobie, lecz całej potężnej organizacyi; jej ogromu i jej pełni potężnej, pomimo swego rozumu, nie zdołałeś pan przeniknąć. Dla tego mówię panu: albo pan ustąpisz, panie Holms, albo — zginiesz.
— Obawiam się jednego, — rzekłem powstając, — to — czy przyjemność obcowania z panem nie zabiera mi drogiego dla innej sprawy czasu.
Moriarti też powstał i smętnie pokiwał głowa.
— Szkoda! — rzekł. — Zrobiłem wszystko, co mogłem. Znam wszystkie pańskie szansę do najdrobniejszych szczegółów: do poniedziałku nic pan nie zrobisz. Jest to pojedynek pomiędzy panem i mną, mister Holms. Pan masz nadzieję zwyciężyć mnie. Ja jednak zapewniam pana, że to się panu nie uda. Jeżeli