Strona:PL Doyle - Pamiętniki Holmsa, słynnego ajenta londyńskiego, T1.pdf/168

Ta strona została uwierzytelniona.
– 163 –

— Tss, — szepnął mi, — ostrożność nie zawadzi. Mam wszelkie podejrzenie, że tropią nas zawzięcie... Aha! masz, oto i Moriarti!
Pociąg już ruszył, gdy Holms to powiedział. Obejrzawszy się, ujrzałem, jak człowiek jakiś wysoki rozpychał tłum na dworcu i machał ręką, jakby pragnąc zatrzymać pociąg. Było już jednak późno, pociąg przyspieszał biegu i oto jak strzała pomknęliśmy ze stacyi.
— Widzisz więc! — rzekł mi Holms śmiejąc się. — Pomimo wszystkich ostrożności ledwieśmy umknęli.
Powstał, zdjął z siebie owe księże szaty, zwinął je i włożył do walizy.
— Czytałeś ranne gazety? — zapytał.
— Nie.
— Więc nic nie wiesz, co się stało na Becker-Street?
— Na Becker-Street?
— Podpalili dziś w nocy mój dom. Na szczęście nie wiele się spaliło.
— O, Boże! Ależ to nie do zniesienia, mój drogi!
— Stracili mnie widocznie całkiem z oczu od czasu, jak został aresztowany ów drab, który się rzucił na mnie z nożem. Gdyby nie to, nie mogli by przypuszczać, że powrócę do domu. Pomimo to jednak, śledzili widocznie ciebie i dla tego Moriarti znalazł się na dworcu.