Strona:PL Doyle - Pamiętniki Holmsa, słynnego ajenta londyńskiego, T1.pdf/177

Ta strona została uwierzytelniona.
– 173 –

Los jednak zrządził, żem od druha swego i towarzysza otrzymał znak pożegnalny. Mówiłem już, że kij był porzucony koło skały. Podniosłem go i wtedy zobaczyłem, że błysnęło coś na ziemi. Był to porte-cigare srebrny Holmsa. Otworzyłem go z uczuciem trwogi żałosnej; zwewnątrz wypadł kawałek papieru. Rozwinąłem go; był zaadresowany do mnie; była to kartka, wydarta z notesu i zapisana ołówkiem. I trzeba oddać sprawiedliwość Holmsowi, w ostatniej tej chwili życia pisał równie wyraźnie i spokojnie, jak to czynił przy biurku u siebie. Oto jest list ten w całości.

„Kochany Watsonie! Kreślę te słowa, dzięki uprzejmości pana Moriarti’ego, który zgodził się zaczekać kilka chwil, zanim przystąpimy do rozwiązania sprawy życia i śmierci. Opowiedział mi, jakim sposobem uniknął pościgu policyi angielskiej i wyśledził nas w naszej podróży. I teraz jeszcze jestem pochlebnego zdania o jego talentach. Jestem rad, że udziałem moim staje się uwolnienie świata od tego człowieka, boleję tylko nad tem, że przyjaciołom swoim, a głównie tobie, Watsonie, sprawić muszę boleść. Mówiłem ci już jednak, że dobiegłem do szczytu chwały i w sposób świetniejszy nie mógł bym zakończyć mej drogi. Jeżeli chcesz całej prawdy, to ani chwili nie wątpiłem, że ów list z hotelu —