Strona:PL Doyle - Pamiętniki Holmsa, słynnego ajenta londyńskiego, T1.pdf/18

Ta strona została uwierzytelniona.
— 14 —

wrócił. Spiesznie się tedy ubrała, zawołała służącą i udały się do stajni. Drzwi do stajni były otwarte; Genter, na krześle skurczony, spał, jak zabity, zagroda Srebrzystej Gwiazdy stała pustkami, a berajtera nie było ani śladu.
Zbudziły coprędzej obu chłopców, śpiących na strychu. Ci nic nie słyszeli w nocy, obaj bowiem zazwyczaj twardo spali. Gentera upojono widocznie jakimś narkotykiem, nie można bowiem było dobudzić się go, ani coś sensownego wydobyć. Pozostawiono go tedy w spokoju, żeby się wyspał, chłopcy zaś i obie kobiety puściły się na poszukiwania nieobecnych. Wciąż jeszcze myślano, że berajter wyprowadził konia na ranną przechadzkę; gdy jednak wyszli na wzgórek, z którego całą okolicę widać było jak na dłoni, i nigdzie ani widać, ani słychać nie było konia, naraz ujrzeli coś, co zdjęło ich trwogą, dając do domysłu, że się stało nieszczęście.
W odległości ćwierci mili od stajni, na nizkim krzaku, leżał porzucony surdut Dżona Strakera; tuż opodal w niewielkim dole leżało ciało nieszczęsnego berajtera. Czaszka była rozbita cieżkiem jakiemś widocznie narzędziem, na ciele z boku widniała długa wązka rana, zadana prawdopodobnie jakiemś bardzo ostrem narzędziem. Dżon Straker musiał widocznie bronić się od morderców, bowiem w prawej ręce miał mały nóż otwarty, cały krwią zbroczony, zaś