Strona:PL Doyle - Pamiętniki Holmsa, słynnego ajenta londyńskiego, T1.pdf/29

Ta strona została uwierzytelniona.
— 25 —

tów piętnaście szylingów, od madame Lesuryez z Bandstritu na imię Wiliama Derbiszura. Pani Straker powiada, że Derbiszure — przyjaciel jej męża, i że listy do niego czasami przychodziły na ich imię.
— Ho, ho! Ależ ta pani Derbiszure ma gusta niepowszednie, — zauważył Holms, przeglądając rachunek. — Dwadzieścia dwie gwinee jedno ubranie — to dosyć wiele. No, zdaje się, żeśmy już wszystko tutaj obejrzeli i że teraz możemy się udać na miejsce wypadku.
Gdyśmy wychodzili z salonu, jakaś niewiasta, która widocznie czekała na nas w korytarzu, postąpiła krok naprzód i schwyciła za rękę inspektora. Twarz jej była blada, zapadła; znać było, że przeszła wielkie nieszczęście.
— Cóż? znaleźliście ich panowie? pojmaliście? — zapytała.
— Nie, pani Straker! Dotychczas — nie. Lecz oto przybył z Londynu pan Holms, żeby nam pomódz. Niech pani będzie spokojną; uczynimy wszystko, co będzie w naszej mocy.
— Zdaje się, żem widział panią niedawno w Plimuth, na jakimś pikniku, pani Straker! Czy tak? — zapytał Holms.
— Nie, panie, pan się myli.
— Patrzcie państwo! Mógłbym przysiądz, że to pani była. Miała pani na sobie suknię koloru niebieskiego z przybraniem z piór strusich.