Strona:PL Doyle - Pamiętniki Holmsa, słynnego ajenta londyńskiego, T1.pdf/31

Ta strona została uwierzytelniona.
— 27 —

a podparłszy głowę łokciami, począł najuważniej badać wszystkie ślady.
— Otóż to tak! — wykrzyknął nagle. — A to co znowu?
Była to zapałka woskowa, do połowy spalona i tak błotem pokryta, że wyglądała, jak kawałek patyczka.
— Nie rozumiem, jak mogłem to przeoczyć, — rzekł inspektor głosem niezadowolonym.
— Bo też trudno ją było dojrzeć w błocie. Ja ją dla tego tylko znalazłem, żem jej szukał właśnie.
— Jakto? Szukałeś jej pan?
— Nie inaczej. Przypuszczałem, że znajdę coś w tym rodzaju.
Wyjął buty z worka i każdy z nich przykładał do śladów na ziemi. Potem obszedł całe to miejsce do koła i nawet podpełzał pod krzaki i paprocie.
— Wątpię, czy pan co jeszcze znajdzie, — rzekł inspektor. Przepatrzyłem wszystko naokół w promieniu sto yardowym.
— A! w takim razie, — rzekł Holms, powstając z ziemi, — nie śmiem sprawdzać po panu. Pragnąłbym jednakże, zanim się ściemni, przejść się trochę po błotach, a co się tycze tej podkowy, to biorę ją do kieszeni — na szczęście.
Pułkownik Ross, który zaczął już zdradzać oznaki zniecierpliwienia z powodu marudnego i drobiazgowego sposobu badania mego towarzysza, spojrzał na zegarek.