Strona:PL Doyle - Pamiętniki Holmsa, słynnego ajenta londyńskiego, T1.pdf/45

Ta strona została uwierzytelniona.
— 41 —

tego konia. Rad jednak byłbym jeszcze bardziej, gdybyś pan odnalazł zabójcę Dżona Strakera.
— Już-em go odnalazł, — rzekł Holms spokojnie.
Pułkownik i ja spojrzeliśmy na niego zdziwieni.
— Znalazłeś pan? gdzie? Kto on jest?
— Tu jest.
— Gdzie? tu?
— Ależ tu — obok!
Pułkownik zaczerwienił się gniewnie.
— Wiem o tem, panie Holms, żem wiele panu obowiązany, — rzekł hamując się, — muszę jednak panu oświadczyć, że powiedzenie pańskie uważam za żart niesmaczny.
Holms parsknął śmiechem.
— Zapewniam pana, żem nie miał pana na myśli, pułkowniku! — rzekł wesoło. — Zabójca stoi tuż za panem.
To rzekłszy, odwrócił się i położył rękę na szyi konia.
— Koń?! wykrzyknęliśmy obaj jednocześnie.
— Koń, we własnej postaci! Nadomiar dodać muszę, że wina jego znacznie się umniejsza, działał bowiem jedynie w obronie własnej całości i własnego honoru. Co się tycze Dżona Strakera, to tylko rzec mogę, że nie wart był pańskiego zaufania. Ale oto dzwonek. A ponieważ mam zamiar wygrać jeszcze na tych