Strona:PL Doyle - Pamiętniki Holmsa, słynnego ajenta londyńskiego, T1.pdf/99

Ta strona została uwierzytelniona.
– 95 –

komisów, jakie załatwią pańscy ajenci, a możesz mi pan ufać, że to wyniesie znacznie więcej, niż pensya.
— Ależ ja nie jestem zupełnie obznajmiony z tem zajęciem!
— Nic nie szkodzi. W krótkim czasie obznajmi się pan zupełnie.
W głowie mi się kręciło, ledwo-m mógł na krześle usiedzieć. Naraz ogarnęło mną zwątpienie.
— Muszę panu powiedzieć otwarcie, — rzekłem po chwili, — że chociaż Mawson daje mi tylko dwieście funtów na rok, lecz za to firma jego jest znana i pewna. A co się tycze Towarzystwa panów, to nic o niem nie wiem...
— Wybornie! — okrzyknął mój protektor w jakimś zachwycie ekstatycznym. — Właśnie taki nam człowiek potrzebny. Pana nie łatwo wywieść w pole. Oto jest bilet stufuntowy; jeżeli pan uważa siebie, jako naszego pracownika, jest to zaliczka z pańskiej pensyi.
— Zgadzam się, — rzekłem. Kiedyż mam objąć obowiąki.
— Jutro będzie pan w Birmingamie. Dam panu zaraz kartkę, którą pan doręczy memu bratu. Uda się pan na Corporation-Street, № 126c, gdzie znajduje się chwilowo nasz kantor. Tam pan znajdzie mego brata. Rzecz prosta, skontraktuje on pańskie wstąpienie do służby, chociaż główne punkty już załatwione między nami.