Strona:PL Doyle - Spiskowcy.pdf/111

Ta strona została przepisana.

— Przekonania panny de Choiseul takie same są jak moje, najjaśniejszy panie.
— Tak się mówi!... Panna de Choiseul zamłoda, żeby mieć jakie przekonania. W niej płynie krew arystokratyczna; ta krew zakipi kiedyś... Panie de Laval, twoje małżeństwo do mnie należy. Udasz się niebawem do Pont-de-Briques dla przedstawienia się cesarzowej. Cóż tam znów, Constant?
— Najjaśniejszy panie, to pewna dama uprasza waszej cesarskiej mości o posłuchanie.
— Dama! — wykrzyknął cesarz. — Do licha, nie widać wcale dam w obozie!... Co to za jedna? Czego chce?
— Nazywa się Sybilla Bernac, najjaśniejszy panie.
— Ah! to córka starego Bernac’a z Grosbois... pańskiego wuja po kądzieli, panie de Laval.
Upokorzony, spuściłem oczy.
— Mój Boże — rzekł cesarz, którego wzroku nie uszło moje zawstydzenie — co prawda nie bardzo przyjemny ma urząd, lecz wielkie usługi mi oddaje. Wszak to on jest posiadaczem majątku pańskiego ojca?
— Tak, najjaśniejszy panie.
Spojrzał na mnie podejrzliwie.
— Prawdopodobnie powróciłeś pan do Francji w nadziei wejścia z powrotem w twoje prawa.
— Nie, najjaśniejszy panie — zawołałem — ja chcę sam sobie wszystko zawdzięczać.
— Bardzo dobrze!... Wreszcie, panie de Laval, nie mógłbym oddać ci twojego majątku, gdyż teraz tak rzeczy stoją we Francji, że gdybyśmy zaczęli restytucje, nigdybyśmy z tem nie skończyli. Zachwiałoby się zaufanie ogółu. Nie mam stronników więcej oddanych nad tych, którzy są dziś w posiadaniu dóbr emigrantów; dopóki będą mi użyteczni, zatrzymają je w swoich rękach. Lecz czego może chcieć odemnie panna Bernac?... Constant, wprowadź ją.
Za chwilę weszła moja kuzynka. Bardzo była blada,