Strona:PL Doyle - Spiskowcy.pdf/118

Ta strona została przepisana.

dzone... Cesarz umarł, nędzne sprzęty tego małego pokoiku nie poruszyły się nawet z miejsca!...
Jeżeli człowiek nie jest pokorny, to nie z braku ostrzeżeń i przykładów...
Zarzućmy jednak zasłonę na moje osobiste obecne wrażenia...
Wynająłem tedy mały pokoik i zaraz posłałem po trochę moich rzeczy, pozostawionych w Grosbois; następnie skorzystałem z kredytu, jaki łatwo mi przyszedł z powodu dobrego przyjęcia przez cesarza, ażeby kazać zrobić sobie ubranie, w którym mógłbym przyzwoicie przedstawić się u dworu.
Wiadomo, że Napoleon, pomimo, że był sam niezwykle skromny, wymagał wielkiej elegancji w ubraniu od swoich żołnierzy i dworzan.
Nawet w najzbytkowniejszej epoce Bourbonów nie widziano nigdy takiej wystawy gronostajów, złotych haftów, galonów i złotogłowi. Sądził, iż taką wspaniałą okazałością utrwali silniej młode cesarstwo i zaimponuje więcej tłumom i panującym zagranicznym.
Piątego dnia rano, Duroc, szef wojskowej straży przybocznej cesarza, przysłał zawiadomienie, że jego cesarska mość daje mi posłuchanie po południu w kwaterze głównej; że jestem zaproszony tego samego wieczora na przyjęcie u cesarzowej i że zachowano dla mnie miejsce w jednym z powozów dworskich, dla udania się do Pont-de-Briques.
Chociaż stawiłem się w głównej kwaterze przed godziną oznaczoną na posłuchanie, Constant, jak tylko mnie zobaczył, wprowadził zaraz do gabinetu cesarza.
Napoleon stał przed kominkiem i bawił się, uderzając piętą w kratę, za którą paliły się duże polana drzewa.
Talleyrand i Berthier byli na służbie. De Méneval pisał przy stoliku.
— No, cóż! panie de Laval — odezwał się cesarz, po-