Strona:PL Doyle - Spiskowcy.pdf/135

Ta strona została przepisana.

nes pod silną eskortą grenadjerów... Twoja modystka będzie mu towarzyszyć.
Napoleon wdadał łatwo w straszny gniew, lecz nie długotrwały. Ruchy rąk konwulsyjne ustawały stopniowo. Rzucił okiem na robotę de Ménevni’a, który podczas całego hałasu, nie przestawał pisać jak automat, potem wrócił do kominka, z czołem rozpogodzonem, z uśmiechem na ustach.
— Nie masz żadnego tłómaczenia, Józefino — rzekł, kładąc rękę na ramieniu cesarzowej. — Przy twojej piękności, czy potrzebujesz tyle stojów i świecideł? Nie byłaś taką elegantką kiedy pierwszy raz byłem u ciebie w małym domku przy ulicy Chantereine; jednak, przysięgam, żadna kobieta na świecie nie była tak powabną... W dodatku... w dodatku, po co irytujesz mnie ciągle twoją głupią zazdrością?... Dlaczego ranisz mnie ciągle twojemi słowy?... No, moja malutka, wracaj do Pont-de-Briques i uważaj, żebyś się nie zaziębiła.
— Przyjedziesz na moje wieczorne przyjęcie, Napoleonie? — zapytała cesarzowa, która już o wszystkiem zapomniała z powodu pieszczoty męża.
Trzymała jeszcze chusteczkę przy oczach i starała się w ten sposób pokryć róż, który spływał ze łzami.
— Tak, tak, przyjadę. Moje powozy pójdą niedługo za twoim Constant, odprowadź te panie do karety. Marszałku Berthier, rozkazałeś żołnierzom siadać na okręty jutro rano?... Talleyrand, zostań, przedstawię ci moje projekty co do Hiszpanii i Portugalii. Ty zaś, panie de Laval, jedź z cesarzową zobaczę cię dziś wieczorem.




XV.
Przyjęcie u cesarzowej.

Pont-de-Brique — to tylko mała wioska.
Nagle przybycie cesarzowej i dworu napełniło ją niezwykłem ożywieniem.
Podług mojego zdania, prościej było osiedlić się w Bo-