Strona:PL Doyle - Spiskowcy.pdf/16

Ta strona została przepisana.

łego wprawdzie, lecz bardzo wpływowego, nierozerwalnie przywiązanego do sprawy dawnego rządu.
Zanim dalej posunę opowiadanie, chodzi mi o przekonanie czytelników o szacunku i uwielbieniu, jakie miałem dla tych ludzi, którzy wszystko poświęcili swoim zasadom, choć moje przekonania były zupełnie przeciwne. Zastanawiałem się często nad tą osobliwą stroną ludzkiego charakteru, która pcha nas do tego, co wymaga od nas największego poświęcenia.
Gdyby obrona partji królewskiej nie była tak niebezpieczną, Bourboni nie mieliby może tak szlachetnych i wiernych obrońców.
Niema słów na określenie abnegacji przedstawicieli najświetniejszych rodzin Francji. Pamiętam jednego wieczora siedziało u ojca dokoła stołu ośmiu mężczyzn. Dwóch z nich dawało lekcje fechtunku, trzech profesorów języka francuskiego, dwóch ogrodników i jeden tłómacz; ten ostatni trzymał ciągle w ręce połę ubrania, ażeby zakryć ogromną dziurę. Otóż z tych ośmiu mężczyzn, jedni pochodzili z krwi królewskiej, drudzy zajmowali przedtem wysokie stanowisko bądź na dworze królewskim, bądź w armji.
Mogliby odzyskać stanowiska, gdyby się zgodzili, nie żeby wyrzec się dawnych bogów, lecz pokłonić się wschodzącej młodej sławie Napoleona.
Ale oni woleli poddać się władzy najsłabszego i najnieudolniejszego z monarchów. Skupieni w Hartwell dokoła Ludwika XVIII-go, Montmorency, Rohanowie, Choiseul’e, oświadczali głośno, iż podzielając przedtem wielkość swego monarchy, chcieli teraz dzielić z nim niedolę.
W ponurych apartamentach króla wygnańca, było coś cenniejszego nad sewrskie porcelany i gobeliny, a było to poświęcenie tych walecznych, których oczyma duszy widzę jeszcze ubrania wytarte, postacie słodkie i poważne i przed