Strona:PL Doyle - Spiskowcy.pdf/45

Ta strona została przepisana.

świadkiem, aresztowanie Lesage’a, śmierć psa, nie dziwiłem się podnieceniu nerwów i jakiemuś chorobliwemu odurzeniu.
W uszach dźwięczały mi słowa generała Savary, zdania Lesage’a, wycie i szczekanie psa: przed oczyma przesuwały się obrazy zmącone...
W końcu, jeszcze ta pewność, że byłem całkowicie na łasce dziwnego starca, którego niepojęte postępowanie napełniło mnie odrazą...
Podstęp użyty, aby wydać wspólników, cynizm w rozmowie z Lesage’m, wszystko to znamionowało duszę niską i podłą.
Nie mogłem jednak nie przyznać, że mnie wyrwał od śmierci niehybnej.
Pomiędzy Toussac’iem i Lesage’m położenie moje byłe stracone, a on nie wahał się dla ocalenia mnie, stawić mężnie czoło jednemu i narazić się na zemstę drugiego.
— W dodatku — mówiłem sobie — mógł przecież zadenuncjować mnie jako spiskowca, a ja nie mogłem dowieść mojej niewinności.
Wszystko jedno, ten człowiek z twarzą krzemienną, zrobił na mnie dziwne wrażenie. Czułem jednocześnie pociąg i wstręt do niego; byłem niespokojny, smutny, miałem chęć dowiedzenia się, kim był i co robił i odsunięcia się od niego i gwałtownej ucieczki.
Po ujściu dwóch do trzech mil w milczeniu, zażądałem, żeby mi wyjaśnił to, co się działo w owej chacie.
Dostrzegłem w cieniu tłumiony śmiech na jego ustach.
— Doprawdy, bawisz mnie, panie... panie... jak powiedziałeś?
— De Laval.
— Ah! tak, de Laval. Posiadasz porywczość i niewinność młodości. Raz pragniesz zobaczyć, co Lesage schował w kominie... Teraz znowu chcesz wiedzieć, czemu byłem posłuszny, wydając moich kolegów i żądasz poprostu, żebym ci