Strona:PL Doyle - Spiskowcy.pdf/66

Ta strona została przepisana.

Zmieniła się zupełnie, piękna zawsze, lecz pięknością dziką, z nozdrzami drżącemi, z oczyma rozszerzonemi.
Znać było w niej rozpacz głęboką, rozdzierającą, ale także takie szczere oburzenie, taką prawość, że ojciec jej cofnął się zmieszany, zwyciężony prawie.
— Mogłeś oszukiwać innych, ojcze, lecz mnie nigdy me oszukałeś!.. Znam cię; jak się zna swoje własne sumienie. Byłeś republikaninem podczas rewolucji, żeby zagarnąć ten zamek, te ziemie, które ukradłeś!.. Dziś głosisz się stronnikiem Bonapartego, aby wydać mu dawnych twoich wspólników... aby przedewszystkiem pozbyć się Łucjana!.. Lecz ja potrafiłam przeniknąć twoje zamiary; nie spodziewaj się, żebyśmy, mój kuzyn de Laval i ja, poddali się twym zamiarom!.. Zabij mnie, jak zabiłeś moją matkę, mało mnie to obchodzi! Przysięgam, prędzej legnę w trumnie, niż będę należeć do kogo innego, niż do Łucjana.
— Gdybyś go widziała tej nocy, jakim pokazał się tchórzem i słabym, nie mówiłabyś w ten sposób — odparł chłodno wuj Bernac.
I nie zajmując się już córką:
— Co masz do zakomunikowania, poruczniku Gérard? — zapytał.
— Nie do pana polecenie, lecz do pana de Laval — rzekł huzar, obracając się do niego plecami i mówiąc wprost do mnie: — Panie, cesarz rozkazał, żebym pana natychmiast dostawił do obozu w Boulogne.
Serce zabiło mi z radości na myśl, że wyrwę się ze szponów wuja Bernac.
— Gotów jestem iść z panem! — zawołałem.
— Dobrze... Koń i eskorta, czekają przy bramie.
— Nic pilnego — zauważył wuj Bernac — zostaniesz pan z nami na śniadaniu, porucznika Gérard?
— Niepodobna, panie, rozkazy cesarza nie cierpią zwłoki,