Strona:PL Doyle - Szerlok Holmes - 02 - Tajemnicze morderstwo nad jeziorem.pdf/27

Ta strona została uwierzytelniona.

Na twarz wystąpiły mu silne rumieńce, skutkiem czego pociemniała ona. Brwi jego ściągnęły się tak, że przedstawiały jedną ostro się odcinającą czarną linię, a oczy świeciły z pod niej błyskami stali.
Wzrok jego był zwrócony ku ziemi, ramiona wygięte ku przodowi, wargi zacisnął mocno, a na jego długiej, muskularnej szyi wystąpiły nabrane krwią żyły, jak struny. Nozdrza jego rozdymały się jak u myśliwca, idącego za zwierzem, i tak zupełnie, wyłącznie przejmował się sprawą, że nie słyszał prawie i nie rozumiał pytań, skierowanych do niego w tej chwili. Odpowiadał też na nie tylko jakimś cichym, prędkim pomrukiem. Milcząc, szedł szybko ścieżką po przez łąki i las aż ku jeziorku. Ziemia była tu, jak wszędzie w okolicy, miękką, bo był to pokład torfowy, a na ścieżce i na wązkich paskach obok leżącej murawy widać było liczne ślady ludzkich kroków. Holmes szedł naprzód, ale często przystawał bez ruchu, a raz nawet zboczył na łąkę i przeszedł po niej kawałek. Lestrade i ja szliśmy tuż za nim. Detektyw kroczył obojętnie i z miną dość sztywną, ja jednak śledziłem bacznie i z natężeniem każdy ruch mego przyjaciela, wiedząc, że wszystko co czyni ma swój wyraźny cel.
Jezioro Boscombe, zajmujące niewielką przestrzeń zarosłej sitowiem wody, leży na samej granicy posiadłości Hatherley i parku pana Turnera.
Z drugiej strony za gęstą ścianą lasu, pokrywającego przeciwny brzeg, widać było czerwone dachy i wieżyczki domu, w którym zamieszkiwał bogaty ten właściciel. Na brzegu, położonym od strony Hatherley, las był bardzo gęsty i zwarty. Tylko wązki pas murawy oddzielał drzewa od trzcin, okalających jezioro. Lestrade wskazał nam dokładnie miejsce, na którem leżały zwłoki. Grunt był tu tak wilgotny, że wyraźnie widać było ślady odciśnięte przy upadku ciała. Holmes — widziałem to dobrze z jego napiętych rysów i badawczego wzroku — dostrzegł na podeptanej trawie jeszcze wiele innych rzeczy. Jak pies myśliwski, który zwietrzył zwierzynę, kręcił się na wszystkie strony i wreszcie zwrócił się do mego towarzysza.
— Dlaczego wchodził pan w wodę? zapytał.
— Próbowałem wyłowić coś bosakiem tu naokoło. Myślałem, że