Strona:PL Doyle - Szerlok Holmes - 09 - Spuścizna rodowa.pdf/14

Ta strona została uwierzytelniona.

Przez cztery lata nie widziałem go wcale, aż pewnego dnia zjawił się u mnie przy Montague Street. Niewiele się zmienił, ubrany był podług ostatniej mody — na ubiór i dawniej zwracał szczególną uwagę — a jego zachowanie było jak niegdyś pełne taktu i wytworności.
Kiedyśmy podali sobie ręce, rzekłem:
— Cóż się z panem dzieje, panie Musgrave.
— Już pan zapewne wie — rzekł — że ojciec mój umarł przed dwoma laty. Musiałem objąć w posiadanie majątek Hurlstone, a ponieważ jestem również deputowanym ze swego okręgu, więc pędzę życie bardzo czynne. Czy to prawda, że pan, panie Holmes, postanowiłeś praktycznie zużytkować swój talent, który niegdyś w kołach kolegów wywoływał tyle podziwu.
— Tak — rzekłem — chcę w ten sposób zarabiać na życie.
— Cieszy mnie to nieskończenie, bo rada pańska ma dziś dla mnie ogromną cenę. U nas, w Hurlstone, zaszły dziwne wypadki, i policya nie umie wyjaśnić tej sprawy. Jest to, zaprawdę, zdarzenie nadzwyczaj osobliwe i zagadkowe.
— Możesz sobie wyobrazić, Watsonie, z jak wielką słuchałem go ciekawością. Ten człowiek dawał mi sposobność do działania po całych miesiącach bezczynności. Byłem przekonany, że dam sobie radę z tem, czemu inni podołać nie mogli, i że przyszła godzina zużytkowania swych zdolności.
— Niech mi pan, panie Musgrawe — zawołałem — opowie wszystko ze szczegółami.
Reginald Musgrave siadł naprzeciw mnie i zapalił papierosa, który mu podałem.
— Przedewszystkiem — zaczął — muszę panu powiedzieć, że chociaż jestem nieżonaty, lecz trzymam w Hurlstone liczną służbę, bo jest to jeden z tych starych obszernych budynków, które trudno utrzy-