Strona:PL Doyle - Szerlok Holmes - 11 - Lekarz i jego pacyent.pdf/22

Ta strona została uwierzytelniona.

— No nic złego, — odrzekłem z uśmiechem, — ja tylko napróżno łamałem sobie głowę, co się z panami zrobić mogło. Jeżeli pan zechce przejść do poczekalni, to możemy skończyć przerwaną konsultacyę, — dodałem, zwracając się do starego szlachcica.
Blizko pół godziny przetrzymałem go u siebie, wypytując szczegółowo o wszelkie symptomaty choroby i badając dokładnie, potem przepisałem mu kuracyę i widziałem, jak wsparty na ramieniu syna opuszczał progi gabinetu.
Wkrótce po ich odejściu wrócił Blessington ze swego przedobiedniego spaceru. Jego ciężkie kroki rozlegały się wyraźnie na schodach, słyszałem, jak otwierał drzwi, jak chodził po swoim pokoju, zapalając widocznie światło, czy rozbierając się może. Nagle usłyszałem jakiś krzyk, czy łoskot, nie umiem sobie nawet dokładnie zdać sprawy, a w chwilę potem wpadł do mego pokoju Blessington blady, nawpół oszalały ze strachu.
— Kto był u mnie na górze! — krzyknął gwałtownie.
— Nikt, — odparłem zdumiony.
— Kłamstwo! — syknął przez zęby. Chodź pan i przekonaj się sam!
Widząc, że prawie od zmysłów odchodzi, nie zwracałem już uwagi na obelżywe wyrazy i w milczeniu poszedłem za nim. W pokoju wszystko było na swojem miejscu, tylko na jasnym dywanie znać było kilka brudnych śladów, jakgdyby ktoś stąpał po nim zabłoconemi nogami. Blessington wskazał mi je drżącemi palcami i rzekł przerywanym od wrażenia głosem:
— Cóż pan powiesz na to?
Rzeczywiście ślady były wyraźne i zupełnie świeże. Jak panowie sami wiedzą, dziś całe popołudnie padało i może dlatego oprócz owych dwóch rosyan nikogo z pacyentów u mnie nie było, nie umiałem więc inaczej wytłomaczyć sobie tej sprawy, jak tylko w ten sposób, że podczas kiedy badałem ojca, syn dla jakichś na razie niewytłomaczonych powodów musiał wejść do mieszkania Blessingtona. W pokoju, jak już mówiłem, wszystko było na swojem miejscu i gdyby nie ślady na dywanie trudno byłoby przypuścić czyjąkolwiek w nim bytność.
Blessington był kompletnie tym zdarzeniem przybity. Upadł na krzesło,