Strona:PL Doyle - Szerlok Holmes - 11 - Lekarz i jego pacyent.pdf/31

Ta strona została uwierzytelniona.

kim wyrazem, jakby chciał z niego wyczytać historyę ubiegłej nocy.
Policyanci tymczasem zdjęli ciało, ułożyli je na łóżku, przykryli prześcieradłem.
— Skąd wzięto stryczek? zapytał się Holmes, patrząc na kawałek grubej ratunkowej liny.
Trewelyan wyciągnął z pod łóżka pęk lin.
— To chyba ztąd odcięte, — rzekł. Blessington trzymał to zawsze pod łóżkiem na wypadek ognia, którego się niezmiernie obawiał. Gdyby się schody zajęły, mógłby się po linie spuścić przez okno, mawiał zawsze.
— Smutne sobie tworzył życie, rzekł Holmes poważnie. Każdy grzech sam w sobie niesie karę. Dla mnie ta sprawa jest zupełnie jasną i przypuszczam, że już dziś po południu będę mógł panom udzielić pewnych wiadomości. Portret Blessingtona, który stoi tam, na kominku, zabieram z sobą, być może, iż ułatwi mi on poszukiwania.“
— Może pan zechce i nam rzucić jakieś światło na tę sprawę, której nie rozumiem zupełnie, — rzekł Trewelyan.
— Owszem, — odparł Holmes uprzejmie. Nie ulega wątpliwości, że na tym nieszczęśliwym dokonano aktu jakiejś straszliwej zemsty. Trzej ludzie byli tutaj wspólnikami zbrodni: jeden stary, jeden młody, których już znamy, i trzeci, którego dopiero przeczuwam. Dwaj pierwsi odgrywali rolę szlachcica i jego syna i rysopis ich znamy, trzeci musiał być tutaj w domu dla ułatwienia im wtargnięcia i późniejszej ucieczki. Radziłbym ci, Lannerze, aresztować lokaja, który, jak słyszałem, jest u doktora dopiero od paru tygodni.
— Ten człowiek zniknął, — wtrącił Trewelyan, — kucharka i młodsza napróżno szukają go od rana.
— Holmes wzruszył ramionami. Jednak, jako pomocnik, odegrał on poważną rolę w tym dramacie. Otóż trzej wspólnicy weszli na schody na palcach w tym porządku: najprzód stary, potem młody, a za nim ten trzeci...