Strona:PL Doyle - Szerlok Holmes - 12 - Zabójstwo w Abbey Grange.pdf/18

Ta strona została uwierzytelniona.

— Może nie przypuszczali, że baronowa po tem zemdleniu wróci już więcej do przytomności, — wtrąciłem swoją uwagę.
— Brzmi to wcale prawdopodobnie, jeżeli bowiem uważali ją za nieprzytomną, to nie potrzebowali odbierać jej życia. Powiedz mi pan jednak, jaki to właściwie był człowiek z tego nieszczęśliwego, który leży na ziemi. Zdaje mi się, że dziwne rzeczy słyszałem o nim.
— Był to zupełnie dobry człowiek, gdy był trzeźwy, natomiast stawał się zwierzęciem, gdy się upił albo raczej gdy sobie podpił, naprawdę bowiem nie był zdolnym upijać się aż do utraty przytomności. W takich chwilach zdawało się, że dyabeł w nim siedzi, wtedy też zdolny był do wszystkiego. O ile słyszałem, to pomimo bogactwa swojego i rodu kilka razy o mało nie wszedł w zatarg z kodeksem karnym. Ogromnego skandalu narobił np. wypadek z psem, którego oblał naftą i wrzucił do ognia. Co zaś najgorsze było w tem wszystkiem, to że pies ten należał do jego żony. Z wielkim trudem powiodło się wówczas ubić tę sprawę. Innym razem rzucił ciężkim kandelabrem w służącą Teresę, co wywołało wielkie wrażenie. Mówiąc tak też szczerze pomiędzy nami, przypuszczam, że rodzina jego ucieszy się, gdy się dowie, o jego śmierci. — Co to pan tam tak bada?
Holmes klęczał i oglądał bardzo uważnie węzły u czerwonego sznurka, którym przywiązano baronową, potem znów bardzo uważnie zbadał koniec oddarty przy dzwonku i wogóle całe to miejsce.
— W chwili, gdy złodziej urywał ten kawał sznura, to przecież dzwonek musiał odezwać się bardzo głośno w kuchni.
— Tego mógł nikt nie posłyszeć, kuchnia bowiem znajduje się zupełnie na końcu domu.
— Zkąd jednak zbrodniarz mógł wiedzieć, że go nikt nie posłyszy, nie rozumiem też, ażeby w taki głupi sposób majstrował około sznura od dzwonka.
— Racya, panie Holmes, zupełną pan ma szłuszność. To samo pytanie stawiałem sobie ciągle, i wobec tego nie może ulegać wątpliwości, że ten łotr znał dom dokładnie i wszystkie zwyczaje tu panujące. Musiał on też wiedzieć, że cała służba o tej wczesnej względnie porze leży już w łóżku, i że tym sposobem dzwonienie w kuchni nie będzie przez nikogo posłyszane. Z tego wynika napewno, że musiał on z jednym ze służących być w bliższych stosunkach. Tymczasem rzeczą jest również pewną, że cała służba, w liczbie 8-miu osób, składa się z ludzi, którym można ufać.