Strona:PL Doyle - Tajemnica oblubienicy i inne nowele.pdf/132

Ta strona została skorygowana.

czarowaniem. Ożywieni dumną nadzieją zwycięstwa, kroczyliśmy przez brunatne, uginające się pod nogami torfowisko, pokrzyżowane tysiącem ścieżek, wydeptanych przez owce. Wreszcie doszliśmy do szerokiego, jasno-zielonego pasa, oddzielającego nas od Holdernesse, do moczaru. Nie ulegało wątpliwości, że chłopiec musiał przechodzić przez moczar, jeżeli szedł ku rodzicielskiemu domowi, a jeżeli przechodził, w takim razie musiał pozostawić ślady. Niestety, szukaliśmy ich daremnie. Ani chłopiec, ani niemiecki nauczyciel nie zostawili żadnego znaku swej obecności. Przyjaciel mój szedł zasępiony brzegiem moczaru, gorliwie i uważnie się przyglądając wszystkim szlamowatym plamom na bagnistej powierzchni. Śladów owiec było tam wiele, w pewnem miejscu, o kilka mil dalej, pozostawiły także krowy odciski nóg, nic więcej.
— Niepowodzenie numer pierwszy! — rzekł Holmes, patrząc posępnie na uginające się pod stopami trzęsawisko. — Ale tam widzę jeszcze drugi moczar, między obydwoma znajduje się wązki pasek twardego gruntu. Hola, hola, hola! a to co znowu?
Stanęliśmy na wązkiej, czarnej ścieżce, środkiem jej biegła wyraźnie wyciśnięta na błotnistej ziemi linia kół roweru.
— Hurra! — zawołałem z radością — oto jeśteśmy na tropie!
Ale Holmes nie podzielał mojego zachwytu;