twarde, niby oblicze jakiegoś czerwonego indyanina, nieprzeniknione, obojętne. To był zwyczajny wyraz jego twarzy, który powodował, że większość ludzi, znających Holmesa, widziała w nim tylko maszynę raczej, niż myślącego, czującego człowieka.
— Problem, jakim się obecnie zajmuję — mówił dalej Holmes — wydaje mi się wcale zajmujący. Niektóre szczegóły są nawet naprawdę niezwykłe. Wytworzyłem sobie już pewne zdanie o tej sprawie i zdaje mi się, że posunąłem się znacznie ku rozwiązaniu. Gdybyś chciał mi być pomocnym przy ostatniej mojej próbie, wyświadczyłbyś mi wielką przysługę.
— Ależ bardzo chętnie.
— Czy mógłbyś jutro rano udać się ze mną do Aldershot?
— Owszem. Jakson zastąpi mnie u moich chorych.
— W takim razie odjedziemy ze stacyi Waterloo o godzinie 11•10.
— Dla mnie zupełnie odpowiednia pora.
— Jeżeli nie jesteś jeszcze bardzo znużony, w takim razie już teraz opowiem ci dokładnie o wszystkiem, co zaszło i co pozostaje jeszcze do zrobienia.
— Byłem zmęczony zanim przyszedłeś, ale teraz czuję się zupełnie rzeźki.
— Będę się streszczał, o ile to będzie możliwe i przedstawię ci tylko najistotniejsze szcze-
Strona:PL Doyle - Tajemnica oblubienicy i inne nowele.pdf/172
Ta strona została skorygowana.