Strona:PL Doyle - Tajemnica oblubienicy i inne nowele.pdf/211

Ta strona została skorygowana.

Czyż mogłem zaś życzyć sobie czegoś bardziej ciekawego, jak nowej przygody z moim przyjacielem Holmesem? W jednej chwili napisałem kartkę do żony, zapłaciłem za Whitneya rachunek, wsadziłem go do powozu i wkrótce byłem sam na ulicy.
Wkrótce potem ukazała się na schodach nory jakaś skulona postać; był to Holmes. Długi czas szedł przy mnie, wlokąc się powoli, ze schylonym grzbietem i kołysząc się na nogach. Potem obejrzał się, wyprostował i wybuchnął serdecznym śmiechem.
— No cóż, mój drogi? — rzekł. — Zapewne myślisz, że do wstrzykiwania kokainy i tym podobnych słabostek, które zawdzięczam pośrednio zaznajomieniu się z twą czcigodną wiedzą medyczną, przybyła jeszcze jedna: palenie opium?
— Przyznam ci się, że byłem nieco zdumiony, widząc cię tutaj...
— Możesz być przekonany, że i ja nawzajem...
— Szukałem mego przyjaciela.
— A ja nieprzyjaciela!
— Nieprzyjaciela?
— Tak jest. Jednego z mych naturalnych nieprzyjaciół, a jeżeli wolisz jednego z ludzi, którzy są naturalną moją zdobyczą. Jednem słowem jestem właśnie zajęty bardzo zawikłaną historyą i spodziewam się, że w gadaninie tych biednych palaczy odnajdę klucz tajemnicy, jak