Strona:PL Doyle - Tajemnica oblubienicy i inne nowele.pdf/228

Ta strona została skorygowana.

Istotnie, chmury się rozchodzą, lecz nie mogę jeszcze powiedzieć, iż niebezpieczeństwo minęło zupełnie.
— Ale chyba żyje? — spyta kobieta.
— Zapewne. Chyba żeby to był niesłychanie przebiegły wykręt, w celu naprowadzenia nas na fałszywą drogę. Przebiegły, bo taki łatwy do przejrzenia. Co do pierścienia, to nie ma on żadnego znaczenia. Mogli mu zabrać po prostu.
— Ale pismo jest jego, z największą pewnością.
— Przypuśćmy, że tak jest. Ale list mógł być pisany w poniedziałek i dopiero później nadany na pocztę.
— I to możliwe.
— A gdyby tak było, to tymczasem mogło zajść niejedno.
— Niech mi pan przynajmniej nie odbiera reszty otuchy. Mam takie przeczucie, że nic mu złego się nie stało. Kochamy się tak bardzo, że zachodzi między nami jakiś tajemniczy, psychiczny związek. Gdyby mu się co złego przydarzyło, to zdaje mi się, że musiałabym to natychmiast przeczuć. Tego dnia, kiedy go widziałam po raz ostatni, będąc w sypialni, skaleczył się w palec. Byłam w jadalnym pokoju, a jednak pobiegłam zaraz na górę, wiedziona niezbitem przeczuciem, że coś mu się musiało stać złego. Niech mi pan wierzy, że skoro w takiej drobnostce mam zdolność przeczucia, to cóżby dopiero było w razie jego śmierci?