Strona:PL Doyle - Tragedja Koroska.pdf/150

Ta strona została przepisana.

„Nie, panie. Zebrał swoich ludzi, ale dotąd nie widzi, w jaki sposób mógłby państwu pomódz“.
„I ja też nie widzę. No, idź do mułły, a ja powiem innym, cośmy uradzili“.
Jeńcy wszyscy przystali na plan pułkownika, z wyjątkiem panny Adams, która kategorycznie odmówiła okazania jakiegokolwiek zainteresowania dla wiary mahometańskiej.
„Za stara już jestem, jak się pokazuje, aby zgiąć kolano przed Baalem,“ — mówiła. Największem ustępstwem, do jakiego udało się ją nakłonić, było, że nie będzie się jawnie sprzeciwiała niczemu, co mają mówić towarzysze.
„A kto będzie dyskutował z tym księdzem?“ — zapytał Fardet, kiedy jechali wszyscy razem dla omówienia przedmiotu. — „Jest bardzo ważne, żeby to wyglądało zupełnie naturalnie, bo jeżeli pozna, że idzie nam jedynie o zwłokę, nie będzie chciał wogóle z nami mówić“.
„Myślę, że będzie mówił pułkownik, ponieważ to jego pomysł“ — odpowiedział Belmont.
„Proszę mi wybaczyć“ — zawołał francuz. — „Nie chcę nic powiedzieć przeciwko naszemu kochanemu pułkownikowi, ale nie-