Strona:PL Doyle - Tragedja Koroska.pdf/42

Ta strona została przepisana.

Headingly puszczał w zamyśleniu dym z papierosa.
„Koło nas jest dom nad zatoką Backa w Bostonie, który zasłania nam cały widok“ — odezwał się. — „Stare krzesła sterczą kulawe na werandzie, gonty poodpadały, a ogród zarasta chwastami, jednak nie wiem, czy sąsiedzi postąpiliby właściwie, wpadając tam i gospodarując jak u siebie“.
„Nawet gdyby się paliło?“ — zapytał pułkownik.
Headingly roześmiał się i wstał z fotela.
„Niema obawy, panie pułkowniku, wobec przewidywań doktryny Monroego“ — odpowiedział. — „Przychodzę do przekonania, że Egipt spółczesny jest równie ciekawy jak starożytny i że Ramzes Drugi nie był ostatnim żywym człowiekiem w tym kraju“.
Obaj anglicy podnieśli się, ziewając.
„Tak, jest to kapryśny wyskok losu, który zesłał mieszkańców małej wyspy na Atlantyku do rządzenia państwem Faraonów“ — rzucił Cecil Brown. — „Przeminiemy i my z kolei i nie zostawimy śladu śród tylu plemion, które tu władały, bo Anglo-Sasi nie mają zwyczaju ryć swych czynów po skałach. Śmiało mogę powiedzieć, że skanalizowanie Kairu będzie najtrwalszą po nas pamiątką, o ile za parę tysięcy lat nie spróbują ludzie dowieść, że to było