Strona:PL Doyle - Tragedja Koroska.pdf/44

Ta strona została przepisana.
ROZDZIAŁ III.

„Stój! cofaj!“ — wołał, przekręcając wyrazy angielskie miejscowy pilot do europejskiego maszynisty.
Statek grzęznął dziobem w miękkim brunatnym ile, a prąd niósł go wzdłuż wybrzeża. Spuszczono długą drabinkę i sześciu rosłych żołnierzy sudańczyków, stanowiących eskortę Koroska, ześliznęło się po niej. Ich jasno błękitne naszywane złotem mundury żuawów i polowe żółte z czerwonem furażerki ślicznie błyszczały w świetle poranku. Wyżej, na krawędzi wybrzeża, stały długim rzędem osły i powietrze pełne było krzyków poganiaczy. Każdy z nich ostrym, przenikliwym głosem wynosił zalety swojego zwierzęcia, ganiąć przywary pozostałych.
Pułkownik Cochrane i p. Belmont rozmawiali na przodzie statku, obaj w ogromnych