Strona:PL Doyle - Tragedja Koroska.pdf/83

Ta strona została przepisana.

nów Proroka, ale beit-el-mal’owi w Omdurmanie większą przyniesie korzyść złoto, które wasi kamraci za was zapłacą. Póki się to nie stanie, możecie pracować jako niewolnicy kalifa, — chyba, że on zechce skazać was na śmierć. Macie wejść na zbywające wielbłądy i jechać z oddziałem.“
Naczelnik czekał na koniec tłomaczenia, potem wydał krótki rozkaz. Na to podsunął się murzyn z zardzewiałym mieczem. Dragoman kwiknął jak królik, gdy zobaczy łasicę i znowu, pół przytomny, rzucił się na piasek.
„Co to jest, pułkowniku?“ — spytał Cecil Brown. — Bowiem pułkownik służył na Wschodzie i jedyny z całego towarzystwa miał jakie takie pojęcie o języku arabskim. — „O ile jestem w stanie zrozumieć, powiedział, że na nic im się nie zda dragoman, bo nikt się nie zatroszczy, żeby płacić za niego okup, a na niewolnika jest za gruby.“
„Biedaczysko!“ — krzyknął Brown — „niech pan mu powie, panie pułkowniku, żeby mu dał pokój. Nie możemy pozwolić, aby go zarżnęli w naszych oczach. Niech pan powie, że zbieramy między sobą pieniądze. Ja ręczę za pokaźną sumę.“
„I ja się przyczynię w miarę środków“ — dorzucił Belmont.