Strona:PL Doyle - W obronie czci kobiecej.pdf/12

Ta strona została uwierzytelniona.

— Z pewnością nie.
— A mimo to, mój kochany, powiem ci coś, co cię powinno zainteresować...... Jestem zaręczony.....
— A zatem, drogi młodzieńcze, gratu....
— Z pokojówką Milvertona.
— Holmesie!
— Musiałem się wziąć na sposób.
— Stanowczo zaszedłeś za daleko.
— Okoliczność wymagała bezwarunkowo, abym się na ten krok zdecydował. Jestem blacharzem, którego interes bardzo dobrze się rozwija, a nazywam się Escott. Zabierałem ją co wieczór na przechadzkę i gruchałem z nią czule. Jakie to było dla mnie przyjemne, Bóg jeden wie tylko, no ale przecie dowiedziałem się wreszcie wszystkiego, co wiedzieć chciałem. Znam cały dom Milvertona jak swoją własną kieszeń.
— Ależ Holmesie! Jak mogłeś bałamucić biedną dziewczynę?....
Holmes zmarszczył brwi i odpowiedział:
— To trudno, mój kochany. W tak ważnej sprawie, jak ta, której się podjąłem, trzeba zaryzykować wszystko. Ale zresztą jestem zadowolony, że mam niezmiernie zazdrosnego rywala, który z przyjemnością zajmie moje miejsce obok pokojówki, gdy ją porzucę. Ale oto co za wspaniała noc dzisiaj!
— Podoba ci się dzisiaj taka niepogoda?
— Owszem, bo nadaje się ona w sam raz do