Strona:PL Doyle - W sieci spisku.pdf/102

Ta strona została przepisana.

ale — tu nachylił się do mego ucha — pan poszuka sobie niezawodnie innego pola dla swej działalności.
Pożegnał mnie przyjaznym ruchem raki i kulejąc, odszedł w drugą stronę pokoju.
— Mój przyjacielu — rzekł do mnie huzar, stojący obok mnie — cesarz gotów zamianować pana odrazu marszałkiem Francji.
Nie mogłem się wstrzymać od śmiechu.
— Nie, ja nie żartuję — mówił dalej Gérard — pan jesteś niewątpliwie przeznaczony na bardzo wysokie stanowisko. Talleyrand nie ma zwyczaju szafować zbyt hojnie przyjaznemi słowami i ukłonami; on wie najlepiej, z której strony wiatr wieje. Czy będę mógł liczyć na pańskie poparcie, aby otrzymać rangę kapitana podczas kampanji angielskiej? Ale oto — zawołał nagle — skończyło się posiedzenie rady wojennej.
Przez przeciwległe drzwi wyszło wielu oficerów w ciemno-niebieskich mundurach; na kołnierzach ich widniały złote liście dębowe, co oznaczało godność marszałków cesarstwa.
Wszyscy z wyjątkiem jednego byli poniżej lat czterdziestu.
W innych armjach musiałby ktoś mieć niezwykłe szczęście, gdyby w tym wieku doprowadził do stopniu pułkownika, ale nieustanne wojny i system Napoleon, który przy obsadzaniu najwyższych stanowisk w armii uwzględniał raczej zasługi, aniżeli lata służby, umożliwiały dzielnym żołnierzom szybki awans.
Marszałkowie utworzyli osobne koło i rozmawiali z sobą swobodnie, z wielkiem ożywieniem.
— Pan należy do arystokratycznej rodziny? — zapytał mnie Gérard.
— Tak jest, jestem blisko spowinowacony z rodzinami Rohanów i Monmorency.