Strona:PL Doyle - W sieci spisku.pdf/109

Ta strona została przepisana.

człowieka: oczy cesarza wpiły się w istocie we mnie, aż do głębi i zdawało mi się, że czytają moje najtajniejsze myśli. Ale nie było w nich już śladu gniewu: przeciwnie, spoglądały na mnie życzliwie i z dobrocią.
— Pan pragniesz wstąpić do nas w służbę, panie de Laval?
— Tak jest, najjaśniejszy panie.
— Namyślałeś się pan długo, zanim się zdecydowałeś.
— Nie byłem swoim panem, najjaśniejszy panie.
— Ojciec pański był arystokratą?
— Tak jest, najjaśniejszy panie.
— I zwolennikiem Bourbonów?
— Tak jest, najjaśniejszy panie.
— Teraz już niema we Francji ani jakobinów, ani arystokratów. Jesteśmy wszyscy Francuzami i walczymy za sławę i dobro naszej ojczyzny. Czy zna pan Ludwika de Bourbon?
— Raz go widziałem, najjaśniejszy panie.
— Wygląda bardzo niepokaźnie, wszak prawda?
— Przeciwnie, najjaśniejszy panie. To bardzo piękny i okazały mężczyzna.
Po twarzy cesarza przebiegł cień niechęci, oczy jego zachmurzyły się. Ale natychmiast twarz mu się znów wypogodziła i żartobliwie ujął mnie za ucho.
— Pan de Laval nie jest stworzony na dworaka — rzekł. — Zresztą Ludwik de Bourbon sam wkońcu dojdzie do przekonania, że nie można zdobyć, tronu królewskiego Francji proklamacjami, wysyłanemi z Londynu. Ja znalazłem koronę Francji, leżącą na ziemi i podniosłem ją stamtąd ostrzem mego miecza.
— I także Francję, będącą w upadku, dźwignąłeś mieczem swoim, najjaśniejszy panie, — dodał Talleyrand, który stał obok.