Strona:PL Doyle - W sieci spisku.pdf/111

Ta strona została przepisana.

praca z nim połączona jest niekiedy nad moje siły. Niedawno temu dyktował mi aż do północy; miałem szalony ból głowy i z trudnością pokonywałem senność. Musi pan wiedzieć, jak to trudno pisać za jego dyktowaniem; cesarz dyktuje tak prędko, jak mówi i nigdy nie powtarza ani jednego słowa. Naraz przestał i powiada: „Teraz zakończymy naszą pracę, panie de Méneval, aby raz wyspać się należycie.“ Byłem uradowany nadzieją, że będę mógł raz nieco dłużej wypocząć i wstaję z miejsca, ale cesarz dodaje: „A jutro rano, o trzeciej godzinie, będziemy dalej pisać.“ I on to nazywa nocą dobrze przespaną.
— Ale cesarz musi mieć jakieś oznaczone godziny dla swoich posiłków, panie de Méneval? — zapytałem, wychodząc z namiotu wraz z nieszczęśliwym sekretarzem.
— Ma oznaczone godziny, ale nie dotrzymuje ich. Teraz naprzykład godzina obiadowa już dawno minęła, on zaś idzie na przegląd wojska. Po jego powrocie, znów coś prawdopodobnie zwróci na siebie jego uwagę, a potem może znów coś innego, aż wieczorem sobie nagle przypomni, że nie jadł jeszcze obiadu. „Mój obiad, Constant“ woła wtedy prędko, a biedny Constant może sobie łamać głowę, jakby sobie z tem dać radę.
— Wtedy potrawy muszą być już zupełnie nieprzydatne do jedzenia — zauważyłem.
Sekretarz zaśmiał się z cicha, jak to czynią zwykle ludzie, przywykli nie wyjawiać swoich uczuć i myśli.
— Tu jest kuchnia cesarska — rzekł, wskazując na duży namiot, tuż obok głównej kwatery. Obok wejścia stał Borel, drugi kuchmistrz cesarza.
— Przy którem kurczęciu jesteś pan teraz, panie Borel?
— Ach, panie de Méneval, to doprawdy nie do wytrzymania — jęknął kucharz. — Proszę oto spojrzeć.