Strona:PL Doyle - W sieci spisku.pdf/121

Ta strona została przepisana.

czekających na rozkazy, na których nie zwracał uwagi. Spojrzał surowo na wchodzącego Ménevala i potrząsnął głową,
— Dałeś mi pan czekać, panie de Méneval. U pańskiego poprzednika Bourienne to się nigdy nie zdarzyło. Dość, nie żądam żadnego tłumaczenia. Weź pan ten oto rozkaz, który w pańskiej nieobecności sam napisałem i sporządź pan odpis jego.
Nieszczęśliwy Méneval wziął papier drżącą ręką i poszedł z nim do swego małego stolika, stojącego z boku.
Napoleon wstał z miejsca i począł szybko chodzić po pokoju, tam i napowrót, z rękoma w tył założonemi, z głową pochyloną na piersi. Na jego białych spodniach widać było wielkie plamy atramentu, widocznie obcierał o nie pióro.
Ja stałem ciągle nieruchomy przy drzwiach, obok Rustana. Cesarz zdawał się mnie wcale nie widzieć, ani się nie domyślać mojej obecności.
— A więc, panie de Méneval, czy już pan skończył? — zapytał cesarz po krótkim czasie. — Mamy jeszcze co innego do roboty.
Sekretarz siedział bezradny przed konceptem cesarza, pełnym plam z atramentu i mozolił się nad jego odcyfrowaniem; na twarzy jego wystąpił rumieniec.
— Przebacz mi, najjaśniejszy panie — mruknął, obracając się ku cesarzowi.
— Co mam panu przebaczyć? Co się znów stało?
— Przebacz, najjaśniejszy panie... nie mogę tego pisma przeczytać.
— Wiesz pan przecie, do czego się ten rozkaz odnosi.
— Tak, najjaśniejszy panie, to dotyczy sprawy furażu dla konnicy.