Strona:PL Doyle - W sieci spisku.pdf/126

Ta strona została przepisana.

— Mój Boże! Dla kogo pracuję właściwie? Kto będzie moim następcą? — szepnął i przeciągnął ręką po czole.
A potem zapytał mnie znów:
— Czy słyszał pan coś o tem, że się Anglicy obawiają mego rychłego najazdu na Anglję?
Zgodnie z prawdą, musiałbym powiedzieć, że wprost przeciwnie, Anglicy uważają taki najazd za wykluczony, choćby go nawet pragnęli.
— Armja lądowa angielska zazdrości sławy marynarce — odpowiedziałem wymijająco.
— Ależ armja angielska jest tak drobna.
— Prawie wszyscy Anglicy są ochotnikami, najjaśniejszy panie.
— Ba, najemnicy — zawołał i uczynił ręką ruch, jak gdyby chciał ich poprostu sprzątnąć z powierzchni ziemi. — Ze stu tysiącami ludzi wyląduję w Kent albo w Sussex. Za ośm dni jestem w Londynie. Przedewszystkiem każę uwięzić polityków, bankierów, kupców i redaktorów pism. Za ich skonfiskowany majątek pozakładam różne dobroczynne fundacje, będę popierał ubogich na koszt bogatych i w ten sposób zjednam sobie rychło stronników. Irlandję, Szkocję i nadam im konstytucję, która da tym krajom uprzywilejowane stanowisko wobec ich macierzy. Tak będę wszędzie siał niezgodę. W nagrodę za opuszczenie wyspy, będę żądał wydania ich floty i odstąpienia mi wszystkich kolonij. W ten sposób zapewnię Francji, conajmniej na jedno stulecie, hegemonję i przodownictwo na całym świecie.
W tym krótkim zarysie ujawnił się wyraźnie wszechstronny genjusz Napoleona. Obok wielkich, daleko sięgających planów, które rozwijał, nie zaniedbywał także i najdrobniejszych szczegółów, leżących w granicach możliwości, które mogły mu być pomocne,