Strona:PL Doyle - W sieci spisku.pdf/142

Ta strona została przepisana.

wadjacko sterczały do góry, opadły na dół. Był to widok tak komiczny, że nie byłbym się mógł powstrzymać od śmiechu, gdyby to nie było w tak smutnej okoliczności.
— Spotkałam przypadkiem pana Gérarda i był tak łaskaw towarzyszyć mi w obozie — rzekła Sybilla. — Pan podporucznik współczuje z mojem cierpieniem.
— I ja także współczuję serdecznie. — zawołałem. — Jesteś aniołem, kuzynko; godzien zazdrości ten mężczyzna, którego uszczęśliwiasz twoją miłością. Spodziewam się, że na to szczęście zasługuje.
Sybilla przybrała natychmiast wyraz dumny i lodowaty, albowiem nie znosiła najmniejszej wątpliwości co do wartości moralnej swego narzeczonego.
— Znam go lepiej, niż ty, Ludwiku i lepiej niż cesarz. Człowiek ten ma wyobraźnię poety a duszę dziecięcia; w szlachetności swej nie przeczuwał zdrady i intryg swoich towarzyszów, których padł ofiarą. Dla Toussaca nie miałabym żadnej litości; ten człowiek ma wiele morderstw na sumieniu i we Francji dopiero wtedy zapanuje spokój, gdy on spocznie za kratkami.
Twarz jej zapałała gniewem i nienawiścią.
— Kuzynie Ludwiku — zapytała po chwili — czy pomożesz mi w poszukiwaniu tego zbrodniarza?
Oficer targnął wąsy i spojrzał na mnie z wyrazem źle ukrywanej zazdrości.
— Ja także proszę o pozwolenie udzielenia pani mej pomocy — zawołał głosem prawie błagalnym.
— Będę bezwątpienia potrzebowała was obydwóch — odpowiedziała Sybilla. — Dwóch ludzi energicznych do tak niebezpiecznego przedsięwzięcia to nie za wiele. Tymczasem proszę mnie odprowadzić do granic obozu, potem zostawcie mnie samą.
Ten krótki, rozkazujący sposób mówienia w ustach