Strona:PL Doyle - W sieci spisku.pdf/145

Ta strona została przepisana.

obrazy, co wówczas, wisiały na ścianach mego pokoju, a także posążek sławnego marynarza, Jana Barta, który zwykle stał na małym stoliku bocznym, powitał mnie jak starego, dobrego znajomego.
Wszedłem do małej nyży przy oknie i obejrzałem się po pokoju dokoła. Wszystko, na czem niegdyś spoczywały codziennie oczy dwudziestoletniego młodzieńca, leżało przedemną, niezmienione w najdrobniejszych szczegółach, a także moje własne uczucia zdawały się być te same, co wówczas.
Ale nagle zobaczyłem w małem zwierciedle okrągłem wiszącem naprzeciwko, twarz starą i znużoną życiem, oczy przygasłe, siwa brodę. Niestety, jak zgrzybiałość!
A cała okolica piaszczysta przed oknami, przecięta łańcuchami pagórków, na której niegdyś obozowała wielka, okryta sławą, armja Napoleona, rozciągała się przedemną pusta i samotna.
Znikły bez śladu, jak mgła pod ciepłem promieni słonecznych, te świetne szeregi, złotem błyszczące, te tłumy oficerów, wesołe fanfary, galop koni, bicie w bębny. Nicość próżności ludzkiej!
A tymczasem moje ubogie mieszkanko w skromnym domu mieszczańskim pozostało niezmienione i oparło się zwycięsko burzy czasów. Bóg karze pychę i zuchwałość a ochrania maluczkich.
Gdy się wprowadziłem do mego nowego mieszkania, posłałem do Grobois po tych trochę rzeczy, które przywiozłem z sobą z Anglji i które zostawiłem w zamku. Najważniejszem mojem staraniem teraz było wyzyskać kredyt, jaki zawdzięczałem życzliwemu przyjęciu cesarza, aby odnowić i uzupełnić moją garderobę. Albowiem chociaż Napoleon sam, co do swej osoby, był niezwykle skromny, uważał jednak na to tak samo,