Strona:PL Doyle - W sieci spisku.pdf/160

Ta strona została przepisana.

łała, blada jak śmierć, a oczy jej błyszczały gniewem i nieufnością. Mówił mi pan, że cesrz wyszedł skądżeż się bierze jego kapelusz tutaj.
— Przepraszam bardzo, najjaśniejszy pani, nie mówiłem, że cesarz wyszedł.
— Cóż pan więc powiedziałeś?
— Powiedziałem, że niedawno był tu jeszcze w pokoju.
— Pan ukrywa coś przedemną! wołała Józefina wzburzona.
— Powiedziałem wszystko, co wiem, najjaśniejsza pani.
Cesarzowa zwróciła się do marszałka Berthier.
— Panie marszałku — rzekła — proszę mi natychmiast powiedzieć, gdzie cesarz jest i co robi. Żądam tego.
Zagadnięty obracał z zakłopotaniem swój kapalusz w rękach i wybełkotał kilka słów niezrozumiałych.
— Nie wiem więcej, aniżeli pan minister — wycedził wreszcie z trudem. — Cesarz wyszedł niedawno temu z tego pokoju.
— Któremi drzwiami?
Zakłopotanie biednego marszałka wzmogło się.
— Nie mogę tego doprawdy powiedzieć, najjaśniejsza pani, któremi drzwiami cesarz wyszedł.
Teraz zwróciła Józefina na mnie swoje płomienne oczy. Zadrżałam z trwogi na myśl, że mnie będzie badała, że zada mi to kłopotliwe pytanie, gdzie się znajduje Napoleon. Pomodliłem się w duchu do św. Ignacego, patrona naszej rodziny; był dla mnie zawsze łaskaw i tym razem nie odmówił mi swej życzliwej opieki. Groźne niebezpieczeństwo przeminęło.
Cesarzowa zwróciła się nagle do swej damy dworu i rzekła: