Strona:PL Doyle - W sieci spisku.pdf/161

Ta strona została przepisana.

— Chodźmy, pani de Rémusat, skoro ci panowie nie chcą nam prawdy powiedzieć, musimy się starać dojść do niej bez ich pomocy.
I skierowała się z godnością do drzwi zasłoniętych portjerą, pani de Rémusat szła za nią, ociągając się. Przerażona twarz damy dworu zdradzała, że zrozumiała dobrze powagę sytuacji.
W istocie bowiem wieść o niewierności Napoleona w pożyciu małżeńskiem i o publicznem zgorszeniu, jakie przez to wywoływał, dotarła nawet aż do Ashford. Napoleon w swojej dumie i pogardzie opinji publicznej uważał za zbyteczne ukrywać swoje awantury miłosne, a Józefina, szarpana zazdrością, traciła wszelką władzę nad sobą i zapominała o powadze i godności, której zresztą zawsze przestrzegała, tak, że często przychodziło do scen bardzo przykrych dla otoczenia.
Talleyrand odwrócił się, Berthier, miotany trwogą i niepokojem, miął dalej kapelusz swój w rękach. Tylko Constant jeden zdobył się na odwagę i pobiegł do zasłoniętych drzwi. Zastąpił drogę cesarzowej i wyciągnął ku niej ręce, aby ją powstrzymać.
— Niech najjaśniejsza pani raczy napowrót usiąść. Idę zawiadomić cesarza, że najjaśniejsza pani tu jest — zawołał.
— A więc on jest tutaj — krzyczała Józefina w uniesieniu. — Wiem teraz wszystko. Rozumiem wszystko. Ale ja mu zedrę maskę z twarzy, temu wiarołomcy. Puść mnie, Constant. Jak śmiesz zastępować mi drogę?
— Czy powoli najjaśniejsza pani, abym ją oznajmił?
— Nie, nie trzeba... Oznajmię się sama.
I wysmukła jej postać zręcznym ruchem przesunęła się za lokajem, który wciąż pragnął ja powstrzymać