Strona:PL Doyle - W sieci spisku.pdf/163

Ta strona została przepisana.

przykre uczucie na widok tego oburzającego zajścia. Cesarzowi jednak była nasza obecność tak obojętna, jak gdybyśmy byli sprzętami w jego pokoju.
Było to właściwością tego, pod każdym względem niezwykłego człowieka, że chętnie urządzał publicznie wobec świadków takie sceny, które inni zwykli byli ukrywać, chciał bowiem, aby wyrzuty jego i ataki stały się tem przykrzejsze i boleśniejsze dla ofiary. Każdy — począwszy od cesarzowej a skończywszy na ostatnim lokaju dworskim — musiał być zawsze na to przygotowany, że będzie publicznie upokorzony i ośmieszony, wobec świadków, których wesołość mąciła tylko ta jedna troska, kto jest upatrzony jako następna ofiara cesarskich kaprysów i złośliwości.
Józefina uciekła się do ostatniej wyprbowanej broni kobiecej: zakryła twarz rękoma i poczęó gorzko płakać. Także i pani de Rémusat wybuchła głośnym płaczem, a w przerwach między chrapliwemi przekleństwami Napoleona — w gniewie bowiem głos jego brzmiał istotnie szorstko i chrapliwie — słychać było westchnienia i szlochanie obydwóch kobiet.
Od czasu do czasu cesarzowa ośmielała się dawać bojaźliwą odpowiedź lub czynić półgłosem uwagę o niewierności małżeńskiej, ale każda taka próba oporu potęgowała jeszcze gniew Napoleona i doprowadziła go w końcu zupełnie do wściekłości. W najwyższem uniesieniu, utraciwszy wszelką władzę nad sobą, rzucił na ziemię tabakierkę szyldkretową, jak rozkapryszony dzieciak zabawkę i zmiażdżył ją obcasem, krzycząc:
— Co mnie obchodzi moralność i przyzwoitość! Do mnie one nie mają zastosowania! Mnie nie można mierzyć taką samą miarą, jak innych ludzi. Ja stoję ponad prawem. Powtarzałem ci już nieraz Józefino, że wszystkie te prawidła to są jedynie frazesy wymyślone