Strona:PL Doyle - W sieci spisku.pdf/177

Ta strona została przepisana.

sam sposób i Talleyrand doszedł teraz do władzy. Pożyczył Napoleonowi przed wyprawą do Egiptu sto tysięcy franków, a tej przysługi cesarz nie zapomni mu nigdy, jakkolwiek mu nie ufa. Jest to już taki jego rys charakteru i nigdy w życiu nie opuścił przyjaciela, nigdy nie przebaczył wrogowi. Kto mu raz kiedykolwiek wyświadczył przysługę, może liczyć śmiało na jego wdzięczność; wszystko uchodzi mu płazem. Jeden z jego stangretów naprzykład jest stale pijany; nigdy go jednak nie połaje, ponieważ to jeden z jego starych wiarusów, któremu sam przypiął pod Marengo medal waleczności.
De Caulaincourt oddalił się odemnie, aby przywitać się z jedną z dam, myśli moje wróciły zaś znów do tego niezwykłego człowieka, który mi się raz wydawał bohaterem w majestacie Cezara, to znów pieszczonem, rozkapryszonem dzieckiem. Zaiste dziwny człowiek: dobre i złe rysy jego charakteru mieniały się tak szybko, że każde nowe spostrzeżenie niszczyło zupełnie dotychczasowy obraz jego i zmuszało do nowych sądów o jego osobie. To jedno było mi jasne, że był dla Francji koniecznością i że musiało się iść za jego sztandarem, aby służyć ojczyźnie. Czy było to jednak zaszczytem, wstępować do niego w służbę, czy też była to raczej pokuta za dawna grzechy? Czy był on godzien miłości i szacunku, czy też słuchało go się jedynie z tego powodu, aby uchronić Francję przed upadkiem? Są to w istocie pytania, na które bardzo trudno znaleść odpowiedź; być może, że niejeden z nas nigdy nie będzie miał w tym względzie pewności.
Więzy etykiety znikły teraz w zupełności i nawet żołnierze czuli się swobodnie w tem wytwornem towarzystwie. Wielu oficerów i dostojników dworskich udało się do przyległych buduarów z prawej i lewej strony, gdzie stały stoliki do kart. Zasiedli przy nich do wista