Strona:PL Doyle - W sieci spisku.pdf/184

Ta strona została przepisana.

— To nie uchodzi. Na to nie mogę pozwolić. Epoka ta nie jest jeszcze tak bardzo odległa od naszych czasów; nie mogę tego ścierpieć, aby na scenie robiono politykę. Pisz pan dramat o Aleksandrze Wielkim. — Jak pan się nazywa?
Pytanie to było zwrócone do tego samego muzyka, z którym cesarz już mówił przed chwilą,
— Najjaśniejszy panie, nazywam się jeszcze zawsze Grétry i jestem muzykiem — odpowiedział tenże półgłosem.
W słowach tych brzmiał gdyby lekki wyrzut. Cesarz zarumienił się i przygryzł wargi; nic jednak nie odpowiedział i przystąpił do kilku pań, które stały w grupie, obok drzwi wiodących do pokoju, gdzie grano w karty.
— Moja pani — rzekł do jednej z nich — spodziewam się, że pani na przyszłość będzie się lepiej prowadziła. Donoszą mi z Paryża, że w całej dzielnicy Saint-Germain awantury pani wywołują powszechne i gorszenie i że krążą o nich różne facecje i historyjki.
— Proszę cię, najjaśniejszy panie, abyś raczył jaśniej się tłumaczyć — odpowiedział zagadnięta z żywością.
— Łączą nazwisko pani z osobą pułkownika Lasalle.
— To oszczerstwo, najjaśniejszy panie.
— Być może, ale przecież jest rzeczą dziwną, że właśnie przeciw pani są te wszystkie oszczerstwa zwrócone. Pod tym względem nie masz pani szczęścia. Byłaś pani także zawikłana w skandal z adjutantem generała Rappa. To musi się raz skończyć... a jak pani się nazywa? — zapytał, zwracając się do następującej damy?
— Panna de Perigord.
— Wiek pani?